Aktualne problemy demograficzne kraju
Opracowanie redakcyjne: Władysław Kondrat
Biblioteka Wiadomości Statystycznych, tom 24
Polskie Towarzystwo Ekonomiczne, Główny Urząd Statystyczny, Warszawa 1974
Kadry decydują o wszystkim
Polska Rzeczpospolita Ludowa miała być krajem rządzonym przez chłopów i robotników, których trud pracy i wyniki produkcji wychwalały media i sztuka. Jednak to nie pracownicy fizyczni, lecz umysłowi stali się najbardziej dynamicznie rosnącą grupą społeczno-zawodową po wojnie. I to przez pracę za biurkiem raczej niż w fabryce dokonywał się awans społeczny.
Powojenna Polska miała być ludowa. Znalazło to wyraz w całej sferze symbolicznej z oficjalną nazwą państwa – Polska Rzeczpospolita Ludowa – na czele. Zwłaszcza w okresie socrealizmu figury robotnika i chłopa poddane zostały swoistemu uwzniośleniu – to na ich barkach miał się opierać nowy ustrój i to oni mieli być jego podmiotem – a także kulturowej nobilitacji. Przed wojną pogardzani i pomiatani, chłopi i robotnicy mieli odtąd się stać prawowitymi gospodarzami kraju, a jako dysponenci najważniejszych sił produkcyjnych w rolnictwie i przemyśle, czyli po prostu jako ci, którzy wytwarzają żywność i dobra dla reszty społeczeństwa, zostali w końcu zauważeni i docenieni. Przynajmniej w sferze wizerunkowej, choć nie tylko.
Nacisk na podniesienie statusu społecznego chłopów i robotników wywierany był szczególnie w latach 50., w których dominowała estetyka realizmu socjalistycznego. Socrealizm miał polegać na uczestnictwie sztuki w przebudowie świata; jego teoretycy wyciągnęli wnioski z doświadczenia awangardy odrzucającej zasadę reprezentacji typową dla realizmu XIX-wiecznego, jak również przejęli awangardowe ambicje estetycznego przekształcania rzeczywistości społecznej. Dlatego realizm socjalistyczny nie był naiwny, nie przechadzał się ze zwierciadłem po ulicy, lecz ustanawiał już w teraźniejszości jej przyszły porządek. Czynił to jednak bardzo różnymi środkami, w tym na pierwszy rzut oka tradycjonalistycznymi, ponieważ dystansował się od awangardy także w kwestii jej presji na nowatorstwo i odrzucenie wszystkiego, co było wcześniej. Sztuka prawdziwie ludowa, sztuka upodmiotowionych chłopów i robotników nie musiała się wystrzegać wykorzystywania dorobku wcześniejszych epok, na który w końcu również zapracowały klasy podporządkowane. Formalnej niejednoznaczności, społeczno-politycznym ambicjom oraz niekonsekwencji i sprzecznościom w realizacjach estetyki lat 50. można się było do niedawna przyglądać na wystawie Zimna rewolucja. Społeczeństwa Europy Środkowo-Wschodniej wobec socrealizmu 1948–1959 w warszawskiej Zachęcie. W pracach z tej ekspozycji widać żywe zainteresowanie artystów pracą fizyczną, realiami funkcjonowania wielkich fabryk i placów budowy, wznoszeniem miast z wojennych zniszczeń czy problemami życia codziennego chłopów i robotników. Choć panowanie socrealizmu przeminęło jeszcze przed końcem dekady, to podejmowanie tych i podobnych zagadnień, a także symboliczne dowartościowywanie ludzi pracy były częścią kultur krajów demokracji ludowych aż do ich upadku na przełomie lat 80. i 90. XX w. Plakaty i slogany sławiące robotników, podkreślające ich wkład w rozwój gospodarki oraz fundamentalny charakter ich pracy dla całego społeczeństwa stanowiły stały element codziennego krajobrazu jeszcze 40 lat temu.
Paradoksalnie jednak rewolucja społeczna lat 50., która w planie symbolicznym wzmacniała figury chłopa i robotnika, w strukturze społeczno-zawodowej najbardziej przyczyniła się do żywiołowego rozwoju innej grupy: pracowników umysłowych, czy też, jak to się dawniej mówiło, inteligencji pracującej, choć trzeba zaznaczyć, że nie są to pojęcia tożsame. Wprawdzie inteligencję pracującą wymieniano czasem po chłopach i robotnikach jako trzeci filar Polski Ludowej, niemniej z oczywistych względów to nie na jej rolę kładziono akcent. Tymczasem to właśnie pracownicy umysłowi byli najbardziej dynamicznie przyrastającą grupą społeczno-zawodową. Co więcej, to w latach 50., kiedy najsilniej gloryfikowano chłopów i robotników, nastąpił największy wzrost liczebności pracowników umysłowych! To w latach 1950–1954 najliczniejszy odsetek – ponad 30% – osób rozpoczynających aktywność zawodową trafiał do pracy umysłowej: ani wcześniej, ani później w historii PRL liczba ta nie była tak wysoka.
Krzysztof Zagórski, autor artykułu Procesy kształtowania struktury społeczno-zawodowej ludności opublikowanego w tomie 24 serii Biblioteka Wiadomości Statystycznych zatytułowanym Aktualne problemy demograficzne kraju, zwracał uwagę, że w opracowaniu wyników spisów powszechnych z lat 1960 i 1970 „pracownicy umysłowi są grupą rosnącą bardziej dynamicznie od grupy pracowników fizycznych. Ich wzrost liczebny w stosunku do okresu międzywojennego jest ogromny” (s. 36). Zagórski nie pozostawał gołosłowny: dowodził, że w porównaniu z latami 30. XX w. udział pracowników fizycznych wśród osób czynnych zawodowo wzrósł półtorakrotnie, podczas gdy pracowników umysłowych – przeszło pięciokrotnie. W efekcie pracownicy umysłowi stanowili w latach 70. niemal jedną czwartą osób czynnych zawodowo, choć w międzywojniu byli niemal niezauważalni w porównaniu z pracownikami fizycznymi i rolnikami. I chociaż liczba pracowników fizycznych także systematycznie rosła (w 1972 r. ich udział w strukturze ludności czynnej zawodowo wynosił przeszło 42%), to kolejne etapy rozwoju gospodarczego wymagały coraz więcej kadr umysłowych.
Znamienne jest przy tym, że w 1950 r., a więc w okresie, w którym liczba pracowników umysłowych rosła wyjątkowo dynamicznie, a jednocześnie dokonywała się rewolucja społeczna wzmacniająca pozycję klasy robotniczej, w spisie powszechnym zaniechano podziału na pracowników fizycznych i umysłowych. Ta pozornie paradoksalna decyzja wynikała, zdaniem Zagórskiego, „z założenia o zacieraniu się klasowego charakteru podziału na te dwie grupy, a także o zacieraniu się granicy pomiędzy pracą fizyczną a umysłową” (s. 36). Autor z pewnością miał rację, że decyzja ta była „zbyt pochopna, a co najmniej przedwczesna”, ale z dzisiejszej perspektywy uderza tkwiące w niej przekonanie o faktycznej rewolucyjności tamtych czasów. W 1950 r. twórcy spisu powszechnego, bez wątpienia z aprobatą wyższych instancji politycznych, uważali, że nie warto badać pracowników w rozróżnieniu na fizycznych i umysłowych, ponieważ klasowe podziały miały już ulegać zatarciu. Brzmi jak utopia, a jednak na tej utopii zbudowano po wojnie nowe polskie państwo i społeczeństwo.
Podział na pracowników fizycznych i umysłowych wrócił w spisie z 1960 r., a na potrzeby spisu z 1970 r. opracowano już bardziej szczegółową klasyfikację grup społeczno-zawodowych. W latach 70., kiedy postęp technologiczny i naukowy nabrał tempa, zapotrzebowanie na pracowników umysłowych – zwłaszcza specjalistów i kierowników technicznych – jeszcze wzrosło, choć jednocześnie ograniczano zatrudnienie w administracji. W latach 50. to właśnie szybko rosnąca administracja dawała miejsca pracy nowym pracownikom umysłowym. „Kadry decydują o wszystkim” – zgodnie z tymi słowami Józefa Stalina w latach 30. w Związku Radzieckim pozbywano się z funkcji kierowniczych starych rewolucjonistów. I zgodnie z tymi słowami w powojennej Polsce, w budowanej od podstaw administracji centralnej i terenowej, zatrudniano tysiące osób, często z awansu społecznego, często kobiet. To jedna z wielu sprzeczności tamtych czasów: deklaratywnie robotniczo-chłopskie państwo nie doprowadziło do zrównania klas społecznych, a tylko umożliwiło awans – poprzez odejście z hołubionej klasy robotniczej na stanowiska urzędnicze. Nową, wpływową grupą społeczną stała się, niekoniecznie podzielająca socjalistyczne ideały oficjalnego dyskursu, inteligencja administracyjna i techniczna.
Xawery Stańczyk
Publikację Aktualne problemy demograficzne kraju (tom 24 serii monograficznej Biblioteka Wiadomości Statystycznych) można pobrać ze strony https://bws.stat.gov.pl/bws_24_aktualne_problemy_demograficzne_kraju
Więcej felietonów o archiwalnych tomach Biblioteki Wiadomości Statystycznych znajduje się pod adresem https://nauka.stat.gov.pl/Archiwum