Statystyka społeczna – dokonania, szanse, perspektywy
Redakcja naukowa: Krzysztof Jakóbik
Biblioteka Wiadomości Statystycznych, tom 57
Główny Urząd Statystyczny, Warszawa 2008
Socjologia i statystyka – tożsamość i różnica
Po II wojnie światowej socjologia i statystyka znalazły się na cenzurowanym: pierwszej zarzucano burżuazyjny charakter, drugą podporządkowano potrzebom władzy i utajniono. Ale w szerszym planie historycznym socjologia częściej stanowiła konkurencję dla statystyki, niż dzieliła z nią wspólny los.
Studia interdyscyplinarne na pograniczu socjologii i statystyki społecznej wydają się dziś czymś oczywistym, niewymagającym uzasadnień, ale nie zawsze tak było. Dwie, pokrewne pod wieloma względami, dyscypliny naukowe kształtowały się w opozycji wobec siebie: reprezentowały inne interesy, inne idee państwa i społeczeństwa, a co za tym idzie inne podejścia badawcze. W powojennej historii Polski ich zbliżenie nastąpiło dość przypadkowo. Połączył je podrzędny status: obie musiały ustąpić innym dyscyplinom.
Problemy socjologii wynikały z jej rodowodu. Podobnie jak wiele nowoczesnych nauk humanistycznych, socjologia została ukształtowana w XIX w. przez przedstawicieli burżuazji, a zatem z ich punktu widzenia. Ponadto była związana z instytucją uniwersytetu liberalnego, neutralnego, czyli „ślepego”, pod względem klasowym, a w konsekwencji zdominowanego przez reprezentantów warstw wyższych. Wywiedziona z marksizmu filozofia materializmu dialektycznego była dla socjologii alternatywą – niezbędną w całościowym projekcie modernizacyjnym, który miał na celu demokratyzację produkcji i dystrybucji wiedzy oraz rozwój metodologii świadomej swoich społecznych uwarunkowań. Rzeczywistość społeczna miała się zmieniać, a wraz z nią – nauka: nie wystarczały już deklaracje otwartości na dyskusję, pluralizmu i wolności intelektualnej, instytucje naukowe miały uczestniczyć w przebudowie świata.
W 1947 r. marksizm włączono do programu studiów, a autonomia uczelni wyższych została ograniczona. Jak pisała Agata Zysiak w książce Punkty za pochodzenie:
[…] rozprawa z humanistyką, w tym przede wszystkim z socjologią, miała szerszy kontekst. Już w 1949 r. Adam Schaff atakował socjologię na oficjalnych posiedzeniach. Była to sytuacja niełatwa dla samych socjologów, którzy – jak wspomina Jan Lutyński – „w większości aktywnie popierali przynajmniej niektóre przeobrażenia zachodzące w kraju”. Na początku lat 50. powstawały listy pracowników naukowych oceniające możliwość ich „przestawienia się” na marksizm, podejmowane były decyzje o usunięciu bądź pozostawieniu na uczelni konkretnych osób. Poczęto forsować tezę o odrębności „nauki burżuazyjnej” i „socjalistycznej”. „Naukę burżuazyjną” należało oczywiście zlikwidować, a za jej przyczółki uznano przede wszystkim socjologię, a także psychologię czy teorię organizacji i zarządzania .
Statystyka nie była narażona na likwidację w tym samym stopniu, co socjologia – nie była niesłuszna czy nieprawomyślna, należało ją jednak podporządkować konkretnym funkcjom praktycznym. Inaczej pozostawałaby dyscypliną czysto formalną, na bocznym torze wielkich przemian. W tym kontekście można rozpatrywać rozwiązanie Polskiego Towarzystwa Statystycznego postanowione w 1953 r., a zrealizowane w 1955 r., oraz zorganizowanie Sekcji Statystyki w ramach Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego. Ograniczono w ten sposób autonomię środowiska naukowego skupionego wokół dyscypliny formalnej i podporządkowano jej przedstawicieli dyscyplinie praktycznej o najwyższej wadze, czyli ekonomii. Pozycję statystyki osłabiło też zaprzestanie publikowania opracowań statystycznych przez Główny Urząd Statystyczny na początku lat 50. Dane, stanowiące dotąd źródło analiz sporządzanych przez statystyków i statystyczki, przestały być publicznie dostępne. Nie mogło to nie podciąć skrzydeł tej dyscyplinie.
Sytuacja zmieniła się po 1956 r., kiedy na fali tzw. odwilży zarówno statystyka, jak i socjologia wróciły do łask. Pierwsza odżyła dzięki wznowieniu działalności wydawniczej przez GUS, druga znów znalazła się w programach studiów. Jednak prof. Jerzy Mikułowski-Pomorski, socjolog i medioznawca, wskazywał na coś jeszcze. W artykule Statystyka społeczna – dokonania, szanse, perspektywy w tomie 57 serii Biblioteka Wiadomości Statystycznych pt. Statystyka społeczna – dokonania, szanse, perspektywy, zauważał, że reaktywacja socjologii w Polsce przypadła na okres, w którym „[w] socjologii światowej przeważało podejście ilościowe. Na Zachodzie rozpoczął się czas statystycznych badań porównawczych” (s. 48). Co więcej, panujące w krajach kapitalistycznych „podejście pozytywistyczne wymagało oparcia badań empirycznych na rzetelnych podstawach statystycznych. Wymóg reprezentatywności badań narzucał projektom wysokie budżety i paraliżował badania ściśle jakościowe” (tamże).
W Polsce Ludowej socjolodzy i socjolożki nie mieli szans na prowadzenie badań o takim rozmachu, zarówno ze względów finansowych, jak i politycznych: władze preferowały badania szczegółowe, które łatwiej było zbagatelizować w przypadku niepożądanego wyniku. W tym samym czasie w kręgach decyzyjnych zauważalnie osłabł tzw. ekonomizm, czyli wizja rozwoju podporządkowana czynnikom gospodarczym, a wzrosła świadomość konieczności myślenia o postępie także w kategoriach społecznych. Pojawiło się zapotrzebowanie na informacje o stanie społeczeństwa, a statystyka społeczna zaczęła nadganiać swoje zapóźnienie względem nieźle rozwiniętej statystyki ekonomicznej. Przy okazji socjolodzy i socjolożki otrzymali rzetelne dane, które mogli wykorzystać w swoich analizach. Wspólny temat i przedmiot badań doprowadziły do zbliżenia obu dyscyplin.
Jednak wcześniejsze związki statystyki i socjologii to raczej historia odmienności niż tożsamości. Mikułowski-Pomorski we wspomnianym artykule twierdził, że pozornie bliskie dyscypliny różniły się zarówno genealogią, jak i nastawieniem. Statystyka była ukierunkowana na gromadzenie i analizę informacji na potrzeby władzy, która z kolei mogła wykorzystywać uzyskaną wiedzę w celu podtrzymywania pożądanej wizji świata i określonego kształtu stosunków społecznych. Nowożytna monarchia absolutna, która zdaniem autora stworzyła nowoczesną statystykę, potrzebowała informacji z jednej strony do kontroli własnych obywateli i obywatelek (nie mogła już opierać się na religijnym uniwersalizmie scalającym tkankę społeczną), z drugiej – do skutecznej rywalizacji z innymi rządami. Statystyka jako „wiedza państwowa” służyła zaspokojeniu potrzeb organizacji państwowej, dlatego musiała być tajna.
Kontynuowany od 1725 r. w Prusach, a potem innych krajach rejestr spisów urodzeń, zgonów, chrztów, małżeństw dawał rządom wiedzę, która zapewniała im przewagę. Jednak ta wiedza mogła być znana tylko tym, którzy jej potrzebowali do państwowych celów i to jedynie we fragmencie. Bacon przestrzegał przed upoważnieniem kogokolwiek do znajomości całości tej wiedzy. Mogła być ona aż tak oślepiająca, a zarazem przerażająca, że czytelnik jej by tego nie zniósł. Miał nim być oświecony monarcha, którego opisywał Hegel. Siła destrukcyjna nowych informacji była w tym projekcie dostrzeżona
– zauważał socjolog (s. 44).
Genealogia i cele socjologii przedstawiały się wręcz przeciwstawnie. Zdaniem Mikułowskiego-Pomorskiego przedmiotem badań socjologii była nie informacja, lecz komunikacja rozumiana szeroko, jako relacje międzyludzkie, z których zbudowane jest życie społeczne. Komunikacja stwarza więc spójność społeczną, kształtuje wspólnotę, którą napływ informacji może rozbić. Dlatego podczas gdy pierwsze nowożytne państwa narodowe, powstałe w wyniku „przełomu westfalskiego” z 1648 r. (s. 43), szukały swoich przewag w gromadzeniu i utajnianiu informacji, ich obywatele i obywatelki szukali wiedzy jawnej i powszechnej, która wzmocniłaby ich pozycję w konfrontacji z władzą. Tak powstała socjologia, na gruncie liberalnych, oświeceniowych idei demokratyzacji życia społecznego i uczynienia ze społeczeństwa partnera wobec państwa. To spójne, samoświadome społeczeństwo, a nie zbiór tajnych informacji w dyspozycji władców, świadczyć miało o przewadze danego kraju nad innymi.
W uproszczeniu liberalne społeczeństwo komunikowało się na podstawie wiedzy socjologicznej o samym sobie, a monarchia absolutna posiłkowała się informacją statystyczną w celu zapanowania nad społeczeństwem. Było tak co najmniej do momentu, gdy „troska o ubogich miała zjednoczyć socjologię i statystykę” (s. 45). Doszło do tego w warunkach rozwoju przemysłu i społeczeństwa masowego, które prowadziły do unifikacji społecznej na wielką skalę. Wtedy to, w XIX w., socjologia i statystyka wspólnymi siłami poszukiwały obrazu uśrednionego, przeciętnego obywatela społeczeństwa masowego, a państwa zaczęły prowadzić politykę społeczną na podstawie wizji takiej fikcyjnej przeciętnej osoby. „Zastosowanie teorii prawdopodobieństwa otwarło drogę do nowych metod regulujących społeczeństwo. […] Średnie wartości stały się normami rządu” – podkreślał Mikułowski-Pomorski (s. 46). Statystyka przerodziła się w narzędzie zarządzania społeczeństwem przez państwo, swego rodzaju inżynierii społecznej, a socjolodzy służyli interpretacją danych statystycznych. To połączenie statystyki i socjologii w służbie władzy, które dokonało się w XIX w., poniekąd tłumaczy, dlaczego po II wojnie światowej, w okresie rewolucyjnych przemian w Polsce, obie te dyscypliny, mimo swojej użyteczności, stały się podejrzane.
Xawery Stańczyk
1 A. Zysiak, Punkty za pochodzenie. Powojenna modernizacja i uniwersytet w robotniczym mieście, Zakład Wydawniczy Nomos, Kraków 2016, s. 80.
Publikację Statystyka społeczna – dokonania, szanse, perspektywy (tom 57 serii monograficznej Biblioteka Wiadomości Statystycznych) można pobrać ze strony https://bws.stat.gov.pl/bws_57_Statystyka_spoleczna_dokonania_szanse_perspektywy.
Więcej felietonów o archiwalnych tomach Biblioteki Wiadomości Statystycznych znajduje się pod adresem https://nauka.stat.gov.pl/Archiwum