Założenia programowe i organizacyjne Narodowego Spisu Powszechnego w 1970 r.
Prace redakcyjne pod kierunkiem Czesława Kozłowskiego
Biblioteka Wiadomości Statystycznych, tom 10
Główny Urząd Statystyczny, Warszawa 1970
Spis jak migawka
Organizacja spisu powszechnego w 1970 r. wymagała rozwiązania wielu problemów metodologicznych i przedyskutowania sensu stosowanych wcześniej pojęć. Rzeczywistość społeczna coraz szybciej zmieniała się i komplikowała, wskutek czego kategorie wykorzystywane w pierwszych spisach powojennych przestawały wystarczać, by uchwycić całość zjawisk społeczno-gospodarczych jak na zdjęciu.
Kim jest mieszkaniec? Prezes GUS dr hab. Wincenty Kawalec miał nie lada zagwozdkę. Dostrzegał potrzebę policzenia zarówno ludności stale zamieszkałej, jak i obecnej w danym miejscu. Ludność zamieszkała to ta, która w miejscowości X lub Y faktycznie mieszka, niezależnie od tego, czy jest w niej zameldowana. W gospodarce planowej informacje o ludności zamieszkałej były niezbędne. A wiadomo przecież, że ludzie niekoniecznie stale przebywają tam, gdzie zamieszkują. Z tego wynika potrzeba policzenia ludności obecnej, tzn. przebywającej czasowo akurat tu, gdzie pojawił się rachmistrz. Takie osoby mogą zamieszkiwać w zupełnie innym miejscu.
Kawalec porównał spisy powszechne do „migawkowego zdjęcia fotograficznego”, które pozwala uchwycić cały stan rzeczy objęty kadrem w jednym momencie (s. 12). Metafora fotografii jest sugestywna – można sobie wyobrazić te miliony zdjęć z każdego gospodarstwa domowego, ze wszystkich miejscowości w kraju. Wiara w obiektywność fotografii, obiektywność wynikającą z mechanicznego charakteru tego medium, była podważana przez teoretyków, ale na poziomie wyobraźni społecznej pozostawała powszechna. Do tej wyobraźni odwoływał się ówczesny prezes GUS, kiedy przekonywał, że zaletą spisu jest uchwycenie całej rzeczywistości społeczno-ekonomicznej kraju w jednym momencie, jak na zdjęciu obejmującym wszystkich mieszkańców. Ale najpierw trzeba było ustalić, kim właściwie jest mieszkaniec, żeby ani nikogo nie pominąć, ani nie zewidencjonować dwukrotnie tej samej osoby. Twardy orzech.
Pojęcie mieszkańca stałego używane w spisach powszechnych i w planowaniu różniło się od pojęcia mieszkańca stosowanego w ewidencji ludności, gdzie obowiązywały kryteria meldunkowe, często odbiegające od stanu rzeczywistego. Dlatego w spisie powszechnym z 1970 r. przyjęto pojęcie mieszkańca oparte na kryterium przyczyny pobytu. To przyczyna miała decydować o tym, gdzie ktoś zamieszkuje i dlaczego jest nieobecny w innym miejscu. Studenci w akademikach i na stancjach, pracownicy w hotelach robotniczych czy pensjonariusze domów opieki znaleźli się w tych miejscach z określonej przyczyny, dlatego zostali zaliczeni w poczet mieszkańców stałych. A co jeśli w czasie spisu wybrali się w odwiedziny akurat w swoje rodzinne strony? W takim wypadku byli mieszkańcami stałymi nieobecnymi swoich domów studenckich, kwater, hoteli i zakładów, a czasowo przebywającymi np. u swoich rodziców (albo na wczasach w pensjonacie nad morzem). Co innego, gdyby postanowili zostać tam na stałe. Dlatego przyczyna ich nieobecności w stałym lokum lub czasowego pobytu w innym miejscu musiała być znana.
Co więcej, Narodowy Spis Powszechny w 1970 r. wprowadził kategorię osób trwale nieobecnych. To ludność, która mimo dłuższego wyjazdu, zwykle z powodu pracy lub edukacji, „w przeważającej większości przypadków zachowała łączność materialną z domem rodzinnym, jak również prawo do powierzchni mieszkalnej” (s. 32). Kawalec tłumaczył to nie tylko względami metodologicznymi, lecz także psychologicznymi: „Łatwiej jest bowiem wytłumaczyć np. matce, że jej syn zamieszkujący w innej miejscowości w internacie, zostanie u niej w domu spisany jako trwale nieobecny, aniżeli jak to miało miejsce np. w 1960 r., niespisywanie go w ogóle w domu rodzinnym” (s. 32). Przemieszczanie się i czasowe zamieszkiwanie ludności w różnych miejscach skutkowało w 1960 r. licznymi kłopotami dla rachmistrzów, dlatego w spisie powszechnym 10 lat później postanowiono zastosować specjalne blankiety kontrolne.
Podobnie problematycznych kwestii pojawiło się przy pracach przygotowawczych spisu z 1970 r. więcej. Referat Kawalca Założenia programowe i organizacyjne Narodowego Spisu Powszechnego w 1970 r., który stanowi lwią część publikacji Założenia programowe i organizacyjne Narodowego Spisu Powszechnego w 1970 r., miał na celu m.in. przedyskutowanie tych kwestii na podstawie wniosków ze spisu próbnego i z poprzednich spisów powszechnych, póki był jeszcze czas, aby udoskonalić formularze i instrukcje spisowe. Spis z 1970 r. był pod wieloma względami przełomowy, a wprowadzone w nim rozwiązania – nowatorskie. Obszerność tematyki spisu z 1970 r. wzrosła o 70% w porównaniu z poprzednim – po raz pierwszy wprowadzono zagadnienia związane z przemianami społecznymi i gospodarczymi (np. pytania o kierunek wykształcenia, grupę społeczną emerytów i rencistów, powierzchnię mieszkań oraz szczegółowe pytania o instalacje w mieszkaniu). Postanowiono również prześledzić znacznie więcej niż dotychczas korelacji różnych cech, a do opracowania wyników spisu zdecydowano się po raz pierwszy zastosować maszynę elektroniczną.
Szczególna ambicja i innowacyjność w przypadku spisu z 1970 r. nie powinny dziwić: kraj wyszedł już z okresu odbudowy z wojennych zniszczeń, intensywnie się rozwijał i modernizował, a w ślad za postępem technicznym i gospodarczym szły zmiany społeczne i obyczajowe. Dobiegały końca lata skromnej i zgrzebnej „małej stabilizacji”, nadchodził okres Gierkowskiej prosperity i sockonsumpcjonizmu. Nabierający tempa rozwój wymagał odpowiedzialnego i drobiazgowego planowania w polityce gospodarczej, populacyjnej, mieszkaniowej itd.
Niektóre pomysły spisowe mogłyby się wydawać wręcz zaskakująco odważne jak na swoją epokę. Na przykład w przypadku stanu cywilnego pytano o stan faktyczny, a nie formalnoprawny. Faktyczne związki Polek i Polaków były przedmiotem zainteresowania już w poprzednich spisach po wojnie – instrukcja z 1960 r. wyjaśniała, że „za żonatych i zamężne uważa się osoby żyjące we wspólnocie małżeńskiej, chociażby nie zawarły formalnego związku małżeńskiego” (s. 34). Ustalanie stanu faktycznego prowadziło jednak do niepotrzebnych zadrażnień, dlatego w 1970 r. pytano już tylko o stan cywilny i nie dociekano „prawdziwości” odpowiedzi ani ich zgodności ze stanem prawnym. „Rachmistrz spisowy został zobowiązany do przyjmowania deklaracji osób indagowanych bez zastrzeżeń” (s. 35). Myliłyby się jednak te osoby, które uznałyby to podejście za wyraz swobody obyczajowej. Chodziło nie o związki nieformalne we współczesnym rozumieniu, lecz o małżeństwa zawarte w okresie powojennym tylko przed księdzem, a nie w urzędzie stanu cywilnego. Kawalec przyznawał, że „istnieje u nas (zwłaszcza na wsi) pewna ilość małżeństw kościelnych zawartych w latach 1946–1956 i niezarejestrowanych w urzędach stanu cywilnego, a więc z prawnego punktu widzenia – nielegalnych” (s. 35). Dopóki nie zakazano w 1959 r. udzielania ślubów kościelnych bez wcześniejszego formalnego zawarcia małżeństwa w urzędzie, dopóty znaczna część ludności nie rejestrowała swoich związków.
U progu lat 70. strumień przemian gospodarczych, technologicznych, społecznych i cywilizacyjnych przyspieszał, meandrował i raz po raz wyrywał się z koryta starych kategorii – a wiele z nich już wcześniej nie było w stanie w pełni go utrzymać. Jak chociażby pojęcie mieszkańca. Pojęcia, definicje i wywiedzione z nich prawa oddają rzeczywistość jedynie metaforycznie. Zwracał na to uwagę C. S. Lewis, brytyjski teolog, filolog i pisarz znany z cyklu Opowieści z Narnii, lecz także autor dzieła Odrzucony obraz, traktującego o literaturze i kulturze średniowiecza i renesansu. W książce tej Lewis przeciwstawiał podstawowe dla nowoczesnej nauki pojęcie „praw” natury, którym podporządkowane mają być wszystkie zdarzenia, pojęciom sympatii, antypatii i dążeń, którymi miały się kierować wszystkie elementy średniowiecznego świata. Zgodnie ze średniowieczną nauką wszystko „ma właściwe dla siebie miejsce, swój dom, odpowiednią dla siebie strefę i, jeśli nie jest powstrzymywane siłą, kieruje się tam, jakby wiedzione instynktem ptaków wracających do domu” (Odrzucony obraz, s. 70).
Podczas gdy dla współczesnych ludzi spadający kamień miałby ilustrować prawo grawitacji, dla ludzi średniowiecza to przyrodzona skłonność wiodła go ku Ziemi. Nie chodzi tu o poczucie celu w znaczeniu panpsychizmu, lecz o metaforę, która trafnie oddaje to, co rzeczywiście się wydarza: podrzucony w powietrze kamień z powrotem spada. Przypisywanie kamieniom dążeń nie jest pod tym względem ani odrobinę bardziej arbitralne niż twierdzenie, że istnieją jakieś ogólne prawa, którym kamienie muszą podlegać (jakie sankcje mogłyby spotkać kamień, który wyłamałby się spod prawa grawitacji?). Różnica tkwi w tym, „czy – wraz z ludźmi średniowiecza – rzutujemy na wszechświat nasze dążenia i pragnienia, […] czy – z ludźmi naszych czasów – nasz system policyjny i przepisy prawa drogowego” (Odrzucony obraz, s. 71). Dlatego spis z 1970 r. jako migawkowe zdjęcie kamienia w locie, całej rozpędzającej się lawiny kamieni, musiał stanowić tak wielkie wyzwanie.
Xawery Stańczyk
Publikację Założenia programowe i organizacyjne Narodowego Spisu Powszechnego w 1970 r. (tom 10 serii monograficznej Biblioteka Wiadomości Statystycznych) można pobrać ze strony https://bws.stat.gov.pl/bws_10_zalozenia_programowe_i_organizacyjne_NSP_w_1970
Więcej felietonów o archiwalnych tomach Biblioteki Wiadomości Statystycznych znajduje się pod adresem https://nauka.stat.gov.pl/Archiwum