Okładka monografi - Badanie budżetu czasu ludności

Badanie budżetu czasu ludności
Opracowanie merytoryczne: Wiesław Łagodziński
Biblioteka Wiadomości Statystycznych, tom 37
Główny Urząd Statystyczny, Polskie Towarzystwo Statystyczne, Warszawa 1990

Stare czasy

Jeżeli miarą rozwoju społecznego miałby być stosunek czasu poświęconego na pracę i inne obowiązkowe czynności do czasu wolnego, przeznaczonego na rozrywkę, zabawę, rekreację czy próżnowanie, to w latach 70. i 80. XX w. sytuacja w Polsce i innych krajach regionu nie wypadała zbyt korzystnie na tle zamożnych krajów kapitalistycznych.

„My, urodzeni w przeszłości, z nostalgią wspominamy tamten czas. Nikt nie narzekał” – tymi słowami zaczyna się jedna z najsłynniejszych w Polsce past, czyli humorystycznych, na ogół anonimowych opowiadań, rozpowszechnianych w internecie, zjadliwa odpowiedź na pastę „My, dzieci naszego podwórka, wychowani w latach 80. i 90.”. Swoją popularność zawdzięcza prawdopodobnie parodystycznemu charakterowi: to przedrzeźnianie nostalgicznego i jednocześnie protekcjonalnego tonu, którym obecni czterdziestolatkowie niekiedy pouczają młodsze pokolenie, rzekomo przewrażliwione i delikatne jak płatki śniegu.

Pasta opowiada w karykaturalny sposób o warunkach życia w dobie sprzed internetu, konsumpcjonizmu, bezstresowego wychowania, praw dziecka, opieki psychoterapeutycznej i całej tej etyki troski, która irytuje zwolenników zimnego wychowu i starych dobrych czasów. Już początek przekonuje, że nie było lekko: „Było nas jedenaścioro, mieszkaliśmy w jeziorze... na śniadanie matka kroiła wiatr, ojca nie znałem, bo umarł na raka wątroby, kiedy zginął w tragicznym wypadku samochodowym, po samospaleniu na imieninach u wujka Eugeniusza. Wujka Eugeniusza zabrało NKWD w ’59. Nikt nie narzekał”. Końcowa fraza powraca zresztą po kolejnych, coraz bardziej makabrycznych, akapitach. Nieważne, czy chodziło o puszczanie dzieci samopas do lasu („Jedliśmy muchomory sromotnikowe, na które defekowały chore na wściekliznę żubry i kuny”), czy o karę za skradzione sąsiadowi jabłka („Dół z wapnem, nóż, myśliwska flinta – różnie”), czy o sprawdzone metody wychowawcze („Pasek był wtedy pomocą dydaktyczną, a od pomocy to jeszcze nikt nie umarł”) – nikt nie narzekał, nikomu to nie przeszkadzało. „Byliśmy młodzi i twardzi”. Nie to co dzisiejsze wydelikacone nastolatki, którym nie można nic powiedzieć, bo od razu wpadną depresję.

Wyidealizowany obraz starych dobrych czasów przedstawia rzeczywistość może i surową, ale prostą, zrozumiałą i autentyczną. Prawdziwe życie, a nie dziwactwa wynajdowane w internecie. Ekscytujące przygody, a nie fanaberie wymyślane z braku poważnych problemów. Częścią tego popularnego wyobrażenia jest przekonanie, że choć dawniej wszyscy byli biedni, to dużo czasu spędzali z rodziną i rówieśnikami, a życie towarzyskie kwitło w mieszkaniach i na podwórkach. Każdy miał czas, wszyscy się znali, panowały przyjaźń i życzliwość, a poza wszystkim: nikt nie narzekał. W tej idealizacji siermiężnej przeszłości można dostrzec zawarte tacite rozczarowanie współczesną rzeczywistością gwałtownych przemian obyczajowych, coraz szybszego tempa życia, ciągłego porównywania się i rywalizacji. Być może ci, którzy już kawał swego życia przetrwali w tym brutalnym świecie, oczekują, że młodzi, podobnie jak oni, też zacisną zęby. A na osłodę zostawiają sobie sielankowe wspomnienia.

Rzeczywistość jednak nigdy nie była sielankowa, nawet jeśli pod różnymi względami wyglądała lepiej od obecnej. Wprawdzie nie mieszkało się w jeziorze, ale na czerpanie z życia pełnymi garściami wcale nie było tak wiele czasu. Bella Faloussy i D. Boda z Centralnego Urzędu Statystycznego Węgier w referacie Jak zmienił się ogólny czas pracy, przypadający na jednostkę czasu wolnego, w zależności od rozwoju ekonomicznego zamieszczonym w tomie 37 serii Biblioteka Wiadomości Statystycznych pt. Badanie budżetu czasu ludności z 1990 r. dowodzili, że choć w krajach socjalistycznych – w szczególności w Polsce, Bułgarii i na Węgrzech – stosunek czasu pracy do czasu wolnego w latach 70. i 80. uległ poprawie, to dalece odbiegał od wyników krajów kapitalistycznych, takich jak Wielka Brytania, Norwegia czy Stany Zjednoczone. Ściśle rzecz biorąc, autorzy rozróżniali trzy rodzaje czasu: po pierwsze czas społeczny, który obejmował działalność zarobkową (w tym oprócz stałego zatrudnienia różne dodatkowe prace), edukację, prace domowe, zakupy, wychowanie dzieci i wszelkie pozostałe konieczne zajęcia, takie jak przejazdy czy korzystanie z usług; po drugie czas fizjologiczny, na który składają się sen, posiłki, higiena i wypoczynek; a po trzecie czas dowolnie wykorzystywany, wypełniony rozmowami, przyjęciami, tańcami, oglądaniem telewizji, słuchaniem radia, czytaniem książek i gazet, wizytami w instytucjach kultury, wycieczkami, spacerami, sportem i amatorską twórczością. O ile czas fizjologiczny miał pozostawać w zasadzie niezależny od uwarunkowań społeczno-gospodarczych (na sen czy higienę potrzeba z grubsza tyle samo godzin), o tyle zmiany ilorazu czasu społecznego do czasu dowolnie wykorzystywanego oddają kierunek procesów społecznych.

Faloussy i Boda zauważyli, że w przypadku Węgier stosunek czasu społecznego do czasu wolnego zmniejszył się od połowy lat 70. do połowy lat 80., ale ten ogólnie pozytywny trend wynikał z odgórnego skrócenia czasu pracy, co jednak poskutkowało... zwiększeniem ilości czasu przeznaczanego na pracę poza podstawowym zatrudnieniem. Innymi słowy, pracownicy i pracownice wykorzystali czas, który zyskali dzięki skróceniu czasu pracy w swoich zakładach, do podjęcia dodatkowych zajęć zarobkowych, drobnych prac prowadzonych w domu czy też uprawy ogródków działkowych. W rezultacie czas wolny, przeznaczony na rozrywkę, zabawę, rekreację, sport, hobby czy kontakty towarzyskie, został poszerzony w relatywnie niewielkim stopniu. Wykorzystywanie „odzyskanego” czasu na pracę poza miejscem pracy trudno uznać za zjawisko pozytywne w perspektywie rozwoju społecznego.

Porównania wybranych krajów pod względem produktu krajowego brutto dowodziły, zdaniem autorów, że wraz ze wzrostem poziomu ekonomicznego w danym kraju zmniejsza się stosunek czasu społecznego do czasu wolnego. Różnice między Węgrami, Bułgarią i Polską a Stanami Zjednoczonymi, Wielką Brytanią i Norwegią wskazywały na prawidłowość, „zgodnie z którą rozwój ekonomiczny osiągający wyższy poziom w czasie skraca ogólne obciążenie pracą, przypadającą na jednostkę czasu wolnego, tzn., że w granicach społecznego funduszu czasu zwiększa się udział czasu wolnego” (s. 44). Dalej, przykłady Węgier, gdzie ludzie dodatkowy czas poza pracą wykorzystali na dodatkową pracę, a także Norwegii, gdzie pracowano stosunkowo dużo (jak na jej poziom rozwoju ekonomicznego) w miejscu pracy, ale bardzo mało poza pracą, wykazywały jasno: „Podstawą rozwoju ekonomicznego – z punktu widzenia wykorzystania czasu – jest efektywna organizacja podstawowego czasu pracy” (s. 47). W krajach socjalistycznych niska efektywność organizacji czasu pracy w miejscu pracy przyczyniała się do ich niższego poziomu rozwoju, a także skłaniała ludność do szukania innych źródeł dochodu poza pracą, co odbijało się negatywnie na czasie wolnym.

Czasu na idealizowane życie „prawdziwym życiem”, ubogie, ale wypełnione autentycznymi doznaniami i relacjami międzyludzkimi, nie było zatem wcale tak dużo – a na pewno było go mniej niż w krajach bardziej rozwiniętych gospodarczo. Społeczeństwa półperyferii, usiłujące dogonić zamożny Zachód, były zapracowane i zabiegane, także po fajrancie. Jeżeli obecnie czasu wolnego jest jeszcze mniej, a tempo życia i liczba obowiązków po pracy ciągle rośnie, to więcej to mówi o współczesnych barierach rozwoju społecznego niż o stanie wcześniejszym. Faloussy i Body przypominali: „Skrócenie rozmiarów czasu pracy, przypadającego na jednostkę czasu wolnego jest podstawowym celem społeczeństwa. Wiadomo, że zaspokojenie bieżących potrzeb wymaga nakładu czasu, coraz większej ilości czasu społecznego” (s. 35). Z ich referatu wynika, że samo skrócenie czasu pracy jednak nie wystarczy, jeśli nie będzie iść w parze z jego efektywną organizacją – w przeciwnym razie ludzie będą szukać sposobności dorobienia sobie na boku, żeby zaspokoić swoje potrzeby, zamiast beztrosko cieszyć się czasem wolnym. A zdaniem autorów to wzrost ilości czasu wolnego świadczy o rozwoju społecznym.

Xawery Stańczyk

Publikację Badanie budżetu czasu ludności (tom 37 serii monograficznej Biblioteka Wiadomości Statystycznych) można pobrać ze strony https://bws.stat.gov.pl/bws_37_badanie_budzetu_czasu_ludnosci

Więcej felietonów o archiwalnych tomach Biblioteki Wiadomości Statystycznych znajduje się pod adresem https://nauka.stat.gov.pl/Archiwum