Okładka monografi - Statystyka wczoraj, dziś i jutro

Statystyka wczoraj, dziś i jutro
Opracowanie redakcyjne: Anatol Kula
Biblioteka Wiadomości Statystycznych, tom 56
Główny Urząd Statystyczny, Polskie Towarzystwo Statystyczne, Warszawa 2008

Wiedza bez liczb

Zanim statystyka stała się tym, czym jest w przybliżeniu od XIX w., istniała jako specyficzny rodzaj wiedzy, której dane liczbowe wcale nie były potrzebne do opisu funkcjonowania państwa i życia jego ludności. Ta genealogia statystyki jest czymś więcej niż ciekawostką.

Choć może się wydawać, że w statystyce najważniejsze są dane, to długo obchodziła się ona bez liczb. Była nauką opisową nie tylko w znaczeniu metodologicznym: opisywania rzeczywistości faktycznej. Posługując się tekstem zamiast danymi liczbowymi, nowożytna statystyka kształtowała się jako specyficzny dyskurs blisko związany z planami i zamiarami władzy.

Ten nieco zapomniany, a wiele mówiący początek nowożytnej statystyki został przywołany w referacie Walentego Ostasiewicza Refleksje o statystyce wczoraj, dziś i jutro opublikowanym w tomie 56 serii Biblioteka Wiadomości Statystycznych pt. Statystyka wczoraj, dziś i jutro. Chyba nieprzypadkowo przemyślenia tego autora otwierają tom, ponieważ wskazują szeroką perspektywę, w której można odczytywać kolejne teksty dotyczące rozmaitych historycznych i współczesnych zagadnień ze świata statystyki. Wprawdzie sam Ostasiewicz dość szybko przeszedł do bieżących kwestii, ale znaczące jest, że już w pierwszych słowach przywoływał początkowe rozumienie statystyki jako „ogólnej wiedzy o państwie” (s. 5). Ogólnej, a więc niekoniecznie szczegółowej, choć zapewne z jakichś szczegółowych informacji wynikającej. Wiedzy, a więc czegoś, szerszego i mniej zdyscyplinowanego niż nauka, a jednocześnie bardziej praktycznego niż np. dociekania filozoficzne. A wreszcie o państwie, czyli szczególnej i wcale nie oczywistej formie sprawowania władzy nad ludźmi przebywającymi na określonym terytorium. Girolamo Ghilini w 1581 r. doprecyzował to rozumienie statystyki jako „wiedzy o wszelkich przejawach życia w państwie, polityce i wojsku” (s. 5).

W wykładach Hermanna Conringa z 1660 r. – uznawanych za pierwsze wykłady ze statystyki, a spisanych i wydanych już w następnym stuleciu – termin „statystyka” oznaczał przede wszystkim wiedzę o państwie, czy też, jak to się niekiedy nazywa, państwoznawstwo (a więc znów raczej humanistyczne „znanie się” na czymś niż ścisłą naukę w sensie typowym dla pozytywizmu i neopozytywizmu). W całym zbiorze wykładów Conringa nie padły żadne liczby. Nie były potrzebne.

Jeszcze Stanisław Staszic w pracy O statystyce Polski. Krótki rzut wiadomości potrzebnych tym, którzy ten kraj chcą oswobodzić, i tym, którzy w nim chcą rządzić z 1809 r. miał na myśli statystykę przede wszystkim jako wiedzę o państwie, w tym wypadku szczególnym, bo już nieistniejącym i jeszcze nieodrodzonym. Oczywiście nie znaczy to, że aż do XIX w. nie interesowano się danymi ilościowymi. Zajmowała się nimi arytmetyka polityczna, rozwijana od XVII w. w Anglii. „Przede wszystkim zaczęto tam rejestrować fakty życia gospodarczego nie werbalnie lecz za pomocą liczb w postaci odpowiednich tabel” – pisał Ostasiewicz (s. 5). Z czasem nowoczesna statystyka wchłonęła więc przedmiot zainteresowania i metody arytmetyki politycznej.

Genealogia statystyki nie jest tylko ciekawostką z zagmatwanego okresu rozwoju dziedzin nauk i wiedzy w Europie. Odsyła nas także dziś w stronę dyskursywnego charakteru statystyki, o którym łatwo jest zapomnieć, śledząc tylko liczby, równania, tabele i wykresy. Pokutujący do dziś pozytywizm, z jego przekonaniem o możliwości obiektywnego poznania, rejestracji, katalogowania i przeliczania poddających się mocy logiki i rozumu faktów, sprawia, że rzadko myślimy o statusie wiedzy, którą zdobywamy i wykorzystujemy, a niekiedy i współwytwarzamy.

Obiektywne poznanie jest niewątpliwie celem, do którego powinni zmierzać badacze i inni wytwórcy wiedzy, ale możliwość dotarcia do niego jest przedmiotem sporów i polemik filozoficznych. Obiektywizm stanowi swego rodzaju stosunek, który możliwy jest w trójkącie: osoba poznająca, przedmiot poznawany i punkt odniesienia, bez którego cała procedura mogłaby się ześlizgnąć w solipsyzm. Obiektywne poznanie czegoś jest zawsze poznaniem wobec czegoś innego, co umożliwia ocenę jego obiektywizmu. Dawniej tym punktem odniesienia mogły być Biblia i nauczanie Kościoła, z którymi poznanie miało być współbieżne. W nowoczesnych naukach takiego zewnętrznego absolutnego punktu odniesienia być nie mogło – rozum to naprawdę lichy kandydat do tej roli – dlatego uczeni wypracowali i ciągle wypracowują odpowiednie procedury, kryteria, zasady i warunki mające zapewnić zbliżanie się do obiektywizmu. Innymi słowy, żeby zbliżyć się do obiektywizmu, konieczny jest jakiś dyskurs normatywny, który będzie wyznaczać kryteria i reguły sztuki. Praktycy statystyki są z pewnością szczególnie świadomi, jak łatwo jest ulec pozornym podobieństwom i korelacjom, a w konsekwencji błędnie zinterpretować wyniki badań, które same jeszcze nic o sobie nie mówią, choć zdają się wiele mówić na temat tego, co było badane.

Dyskursywny charakter statystyki zaczyna się już wcześniej, przed poziomem – poprawnej lub chybionej – interpretacji. Wszelkiego rodzaju pojęcia, klasyfikacje, nomenklatury i definicje należą do dziedziny słowa. Dla przykładu klasyfikacje mogą być skonstruowane zgodnie z logicznymi wymogami: wyczerpujące, wzajemnie się wykluczające itd., mogą wykorzystywać skomplikowane procedury obliczeniowe, żeby obiekty podobne grupować w jednym podzbiorze, ale już cechy, według których to się odbywa, muszą zostać jakoś nazwane. Zbadanie wybranego fenomenu wymaga dokonania selekcji wskaźników, które zostaną wykorzystane i które też mają swoje nazwy i definicje. Czy będą to pomiary innowacyjności, czy wykluczenia społecznego – żeby wykorzystać tylko dwa przykłady z przywołanego tomu BWS – już samo językowe sformułowanie problemu badawczego (co właściwie i z czyjej perspektywy jest innowacją, kto i w jakich okolicznościach jest lub może poczuć się wykluczony itd.) zawiera element dyskursywny, a więc międzyludzki, bo dyskurs nie jest nigdy tylko neutralnym kodem językowym wykorzystywanym do praktycznych celów. Dlatego może prowadzić do różnych odczytań danych końcowych, nawet jeśli wszystkie procedury zostaną przeprowadzone prawidłowo.

Praktyki językowe służą poznaniu i komunikacji, ale czemuś jeszcze: produkcji. Wytwarzaniu wiedzy o świecie i w ten sposób wytwarzaniu samego świata. Takie lub inne sklasyfikowanie rodzajów działalności gospodarczej ma przecież bardzo konkretny wpływ na realia funkcjonowania przedsiębiorstw, obowiązujące je normy prawne, ich otoczenie gospodarcze itd. Jak w znanym przykładzie teorii interpelacji Louisa Althussera: zawołanie policjanta „Hej, ty tam!” skutkuje natychmiastową reakcją; przechodzień, który się odwróci, staje się podmiotem, obywatelem, potencjalnym zatrzymanym. Nie inaczej jest z tymi kategoriami, które – zwłaszcza w przypadku statystyki publicznej – są ściśle powiązane z regułami prawnymi i gospodarczymi, na poziomie krajowym lub międzynarodowym, dzięki czemu realnie organizują i produkują rzeczywistość (np. gdy w wyniku określonych rezultatów płynących ze statystyk rozdzielane są dotacje i inne środki). Obok źródła wiedzy można więc widzieć w statystyce sprawnie działający dyskurs.

Xawery Stańczyk

Publikację Statystyka wczoraj, dziś i jutro (tom 56 serii monograficznej Biblioteka Wiadomości Statystycznych) można pobrać ze strony https://bws.stat.gov.pl/bws_56_statystyka_wczoraj_dzis_i_jutro.

Więcej felietonów o archiwalnych tomach Biblioteki Wiadomości Statystycznych znajduje się pod adresem https://nauka.stat.gov.pl/Archiwum